Ośrodek „Brama Grodzka - Teatr NN” w Lublinie jest samorządową instytucją kultury działającą na rzecz ochrony dziedzictwa kulturowego i edukacji. Jej działania nawiązują do symbolicznego i historycznego znaczenia siedziby Ośrodka - Bramy Grodzkiej, dawniej będącej przejściem pomiędzy miastem chrześcijańskim i żydowskim, jak również do położenia Lublina w miejscu spotkania kultur, tradycji i religii.

Częścią Ośrodka są Dom Słów oraz Lubelska Trasa Podziemna.

Ośrodek „Brama Grodzka - Teatr NN” w Lublinie jest samorządową instytucją kultury działającą na rzecz ochrony dziedzictwa kulturowego i edukacji. Jej działania nawiązują do symbolicznego i historycznego znaczenia siedziby Ośrodka - Bramy Grodzkiej, dawniej będącej przejściem pomiędzy miastem chrześcijańskim i żydowskim, jak również do położenia Lublina w miejscu spotkania kultur, tradycji i religii.

Częścią Ośrodka są Dom Słów oraz Lubelska Trasa Podziemna.

Analiza reportażu Zdzisława Kazimierczuka „Możesz grać, Cyganie”

Reportaż ze zbioru "Pożegnanie taboru"  

 

Ostatni rozdział książki to jak pisze Kazimierczuk „najprawdziwsza z Cygańskich ballad”. Początki ballady sięgają czasów Marysieńki Sobieskiej. Gościła na swoim dworze cygańską kapelę, która bardzo przypadła jej do gustu, „za co ich obdarzyła dokumentem bardzo cennym, bo pieczęcią królewską opatrzonym”. Dokument wydany przez Marysieńkę wędrował z taborami przez trzysta lat. „Wraz z dokumentem królewskim z pokolenia na pokolenie przechodził talent muzyczny” W takiej muzykalnej rodzinie urodziła się Edward Dębicki „Cygan z muzyczną tęsknotą i głową pełną marzeń” Kazimierczuk pisze: „Dębicki grał chyba od zawsze. Najpierw w taborze, potem na zabawach i różnych weseliskach”. Jako dziecko poprosił ojca, aby sprzedał konia i opłacił mu lekcje muzyki. Tak też się stało. Rodzina Dębickich osiedliła się na Ziemiach Zachodnich. Edward uczył się sporo, ukończył średnią szkołę muzyczną, jednocześnie pobierał prywatne lekcje kompozycji. W końcu postanowił stworzyć własny zespół. Jak postanowił tak zrobił, zebrał dwadzieścia osób i utworzył zespół. Nazwał go KHAM – Słońce. Jednak nazwa nie okazała się trafna, gdyż ludzie omijali pierwszą literę nazwy i zostawało brzydkie słowo. Cyganie dali pierwszy koncert na milicji, następnie dostali zezwolenie na występy i tak „w każdy wieczór stawali przed publicznością”. Grali bez wytchnienia przez rok, aż pewnego dnia Dębicki zakochał się w młodej pięknej Cyganeczce. Porwał, więc swoją oblubienice i przez rok słuch o nich zaginął. Przez ten czas przebywali w województwie szczecińskim, następnie wrócił do miasta gdzie mieszkali rodzice. Planował utworzenie nowego zespołu. Po raz drugi zwołał młodych Cyganów i tak powstał „ w roku 1958 Cygański Zespół Pieśni i Tańca, dla wieku jego członków zwany Terno” Dębicki komponował pieśni, „dźwigał sprzęt, grał na akordeonie i „oklinał” wszystkich po kolei, jeśli coś układało się nie tak jak trzeba”. Kiedy Edward wyjeżdżał w trasy z zespołem jego młoda małżonka zostawała sama w domu. Postanowiła, więc nauczyć tańczyć, zaczęła grać na tamburynie, śpiewać w chórkach. Wkrótce zastąpiła główną solistkę „Terna”, która pewnego dnia zrobiła awanturę i uciekła. Publiczność szybko zaakceptowała żonę Dębickiego, która przyjęła pseudonim Randia.
„Początkowo sukcesy nie zadowoliły członków Terna. Chcieli czegoś więcej, pragnęli osiągnąć rzetelny poziom artystyczny, żeby swoją cygańskość uformować w kształt prawdziwej sztuki”. Zaczęli się uczyć, szkolić swoje umiejętności. Praca nad sobą zaowocowała uznaniem Terna zawodowym zespołem artystycznym. Randia odnosi duży sukces osobisty, jej nagrania rozchodzą się po całej Polsce.

Kolejnym bohaterem, którego historie bliżej przedstawia Zdzisław Kazimierczuk jest Masio Sylwester Kwiek. Jego losy krzyżują się z drogą zespołu muzycznego Terno. Masio potomek rodziny cygańskich królów. Ojca stracił w hitlerowskim obozie, został sam z matką. Był posłusznym dzieckiem, matka dbała by wyrósł na pracowitego mężczyznę. Chłopak dobrze wiedział, co mu wolno a czego nie. Matka także dbała by poznał zwyczaje cygańskie. Chętnie także słuchał opowiadań taborowych. Jedno z nich opowiada jak dziad wybrał się kraść konie. Konie ukradł, ale wracając do domu zabił węża. A Cyganie wierzą, iż węże należy szanować gdyż rozdrażniony może być przyczyną wielu nieszczęść. „Cygan wierzy w nadprzyrodzoną moc węży” Tak, więc koniokrad ubił dwanaście węży i złapali go w drodze powrotnej dostał wyrok dwanaście i pół roku więzienia. Jednak Cyganowi udało się szybko wyjść z opresji i wkrótce został królem cygańskim.
Kiedy rząd podjął decyzje o zaprzestaniu wędrówek Masio przebywał w Warszawie. Chłopak tam poszedł do pierwszej klasy, do drugiej chodził już w Łodzi, gdyż jego rodzina wędrować nie przestała. Początkowo uczył się dobrze, jednak, gdy pewnego razu nie zjawił się w szkole, na lekcjach omawiano tabliczkę mnożenia. Chłopak poprosił nauczyciela o wytłumaczenie, niestety mnożenia nauczyciel mnożenia nie wytłumaczył a na dodatek skrzyczał Masia. Incydent ten spowodował, że Masio zrezygnował z edukacji na cztery lata. Powrócił do taboru. Jednak oczekiwał czegoś innego od życia, postanowił, że zostanie piosenkarzem. Jednak, kiedy tabor zawitał do Gliwic Masio zobaczył studentów i zapragnął się uczyć. Został przyjęty do trzeciej klasy. Kiedy do szkoły przyjechali dziennikarze i napisali pochlebny artykuł o rodzinie Kwieków Masio zapragnął być dziennikarzem. Zaczął solidnie się uczyć ukończył osiem klas. Marzył jednak by pójść na studia by zostać reżyserem filmowym. Kiedy w 1964 roku przestał wędrować i osiadł z matką w niewielkim mieście pod Warszawą zaczął śpiewać w amatorskim zespole. Następnie otrzymał propozycję występów w Terno. Kilka dni uczestniczył w próbach zespołu, niestety nie zaśpiewał ani nie zatańczył w zespole, gdyż na scenie ujrzał pięknie tańczącą Cygankę, zakochał się i porwał dziewczynę. Okazało się, że to była siostra Dębickiego, „tak czy owak musiał Masio wrócić do gniazda zespołu, ojcu się pokłonić....” Tak też się stało. Ojciec zaś, jak to ojciec, rad był, bo chłopiec owszem, podobał mu się, ale zwyczaj każe, by w takim przypadku młodych karcić za wybryk. I Masio wysłuchał całego pacierza zawiłych morałów, nie brał ich jednak zbytnio de serca, bo przecie małżeństwo wszystkim było po myśli”. Tak oto Masio stał się na stałe członkiem zespołu.
W zespole miały miejsce dwa porwania, taki to zwyczaj Cygański i nikt tego nie potępiał. „Zupełnie odmiennie przedstawia się rzecz, gdy porywają mężatkę. Bez względu na jej przyzwolenie czy też opór, stare prawo taborów przeklina takie kobiety, rzuca na nie klątwę skalania.....” Kazimierczuk był świadkiem takiego porwania mężatki, jadąc z Cyganami na koncert Terna w Legnicy. Tam została porwana Randia, kiedy wyszła na spacer ktoś ją wepchnął do samochodu. Porwał ją do miasta, w którym mieszka, twierdząc, że kocha. Randia starała się powiadomić męża o porwaniu wszystkimi możliwymi sposobami. W końcu przechytrzyła Cygana i powiadomiła Dębickiego gdzie się znajduje. Edward odnalazł żonę i pobił Cygana, który porwał jego małżonkę. Porywacz trafił do więzienia, „ale Randi groziło mageripen, straszne skalenie”. Historia jednak zakończyła się szczęśliwie, a Randia nie została wyklęta. Tak oto malowały się losy cygańskiego zespołu.